W drugiej części wywiadu z Joanną Freszel poruszamy tematy związane z muzyką wokalną czasów najnowszych. 

fot. Kinga Karpati

➡️Część 1 wywiadu: http://www.kuriermuzyczny.pl/index.php/2022/12/05/lubilam-podsluchiwac-spiewakow-zza-kotary-rozmowa-jolanty-lady-zielke-z-polska-sopranistka-joanna-freszel-cz-1/

Na temat muzyki najnowszej krąży pewien stereotyp. Mówi się, zwłaszcza o utworach atonalnych, że nawet jak śpiewak zafałszuje, publiczność i tak tego nie zauważy. Czy Pani też się z tym spotkała?

Niestety, uważam, że w tym stereotypie tkwi nieco prawdy. Co ciekawe, część śpiewaków też tak myśli. Moim zdaniem wszystko zależy od tego, na ile jesteśmy uczciwi w stosunku do muzyki i kompozytora. To żadna sztuka zabrać się za współczesne dzieło, często napisane karkołomnie i wykonać je z fantastycznym przekazem aktorskim, udając, że jest się wirtuozem w tej materii, ale odbiegając od zapisu nutowego. Część muzyków i słuchaczy nie lubi muzyki współczesnej i ma do tego prawo. Tak jak śpiewacy. Ci, którzy nie przepadają za nowoczesnym repertuarem, traktują go często „po macoszemu”. Nie chcą wykonywać trudnej i mozolnej pracy nad rozczytywaniem utworów, bo często myślą: „A kto w ogóle sprawdzi w nutach, co ja śpiewam? To mi niepotrzebne, wolę arie Verdiego. Od roku prowadzę zajęcia z intepretacji wokalnej dzieł muzyki XX i XXI wieku w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Zdarza mi się słyszeć od studentów: „Pani profesor, mi się to nie podoba! Czy możemy zamiast tego pośpiewać Donizettiego?” Odpowiadam, że owszem, możemy. Ale staram sie przekonać młodych ludzi do tej muzyki. Oczywiście, że jak w każdej epoce i tutaj są kompozycje mniej lub bardziej udane. Natomiast od wykonawcy i jego uczciwości zależy, czy zaprezentuje dane dzieło od jak najlepszej strony, czy potraktuje je lekceważąco. Spotkałam się zarówno z jednym jak i drugim podejściem, ale sama wolę rzetelne rozczytywanie partytury. Uwielbiam też rozmawiać z kompozytorem, jeśli mam taką możliwość i dowiadywać się, dlaczego podjął się napisania takiej kompozycji, wybrał taki tekst i taki interwał w określonym miejscu. Czasem wystarczy nam jedna rozmowa, choćby telefoniczna. Po otrzymaniu potrzebnych informacji, gdy zaczynam śpiewać, instynktownie wiem, jaką barwę powinna mieć ta, czy inna fraza, które miejsce powinnam artykułować ostrzej, a które swobodniej. Wszystko to musi być poparte odpowiednim warsztatem. Dzięki długoletniemu śpiewaniu w chórze opanowałam umiejętność szybkiego czytania partytur i harmonicznego myślenia, co bardzo mi się przydaje, bo nie ukrywam, że nowoczesne utwory czasem rzeczywiście nie są proste.

Co sprawia największą trudność? Skoki interwałowe, atonalośća możpolirytmiczność?

Kiedyś zastępowałam koleżankę w sekstecie wokalnym proMODERN, zajmującym się wykonawstwem muzyki najnowszej. Śpiewaliśmy karkołomną kompozycję, trudną rytmicznie, przy której trzeba było sporo się naliczyć. Okazało się, że wystarczyło zmienić metrum na cztery czwarte i praca ruszyła jak z kopyta. Wolałabym nie zdradzić, co to za utwór (śmiech). I właśnie polirytmiczność chyba stanowi dla mnie do tej pory największe wyzwanie – już przy egzaminach do podstawówki zasugerowano, że perkusja to nie będzie szczęśliwy wybór (śmiech).  

fot. Kinga Karpati

Śpiewa Pani utwory Agaty Zubel, ktora jest kompozytorką i śpiewaczką, dostosowuje swoje utwory do kobiecej wrażliwości i odpowiedniej techniki. Czy uważa Pani to za idealne połączenie?

Porównałabym tę stuację do dyrygenta, który jest jednocześnie muzykiem-instrumentalistą. Proszę zauważyć, w jaki sposób dyrygenci prowadzą kwintet smyczkowy, jeśli sami są skrzypkami: przekłada się to na ekspresję, płynność fraz, zrozumienie tekstu. Niedawno miałam przyjemność wykonywać IV Symfonię Gustawa Mahlera pod kierunkiem Case Scaglione. Pracowaliśmy nad miejscem, gdzie trzeba wydobyć maksymalne piano, które w tej symfonii brzmi wręcz porażająco. Kiedy sopranistka nie chce śpiewać za głośno, dyrygent powinien dostosowwać do niej cały aparat orkiestrowy. W tym przypadku dyrygent zasugerował orkiestrze flautando, czyli pocieranie strun smyczkiem do góry tak delikatnie, aby osiągnąć miękkie brzmienie podobne do dźwięku fletu. I wtedy momentalnie pojawiła się inna, cudna barwa, która stworzyła wspaniałą przestrzeń dla mojego piano

Tak samo jest z kompozytorką, która ukończyła np. śpiew klasyczny. Agata Zubel wykonuje rewelacyjną robotę, ponieważ dysponuje warsztatem kompozytorskim, bogatą wyobraźnią i wiedzą związaną ze śpiewaniem solowym i w duecie (z Cezarym Duchnowskim). Niedawno zdobyła kolejną nagrodę na festiwalu Donaueschinger Musiktage. Słuchałam jej kompozycji „Outside the Realm of Time”, w której sama występowała jako sopranistka w postaci hologramu. Tego typu eksperymenty to jej żywioł i nikt nie zrobiłby tego lepiej. Inny wokalista otrzymawszy partyturę tego utworu na pewno złapałby się za głowę (śmiech).  

Pani ulubiony kompozytor, albo kompozytorka, współcześni, albo z wcześniejszych epok?

Trudno mi na to odpowiedzieć, bo jest ich wielu. Poza tym mam raczej ulubione utwory niektórych kompozytorów. W zależności od etapu twórczości, prezentują oni różny poziom, ich dzieła są bardziej lub mniej udane i bardziej lub mniej do mnie przemawiają. Uwielbiam „Chantefleurs et Chantefables”  Witolda Lutosławskiego, które wykonałam ostatnio w Warszawie pod batutą José Maria Florencio. Utwór ten opracowywałam jeszcze na studiach z panią Rappé  i zrobiłyśmy to na tyle dobrze, że procentuje to do dnia dzisiejszego. Tak samo było z pieśniami Karola Szymanowskiego „Słopiewnie”, które są rzadko wykonywane. Pani profesor radziła: „Zrób to porządnie, a będziesz śpiewać je przez całe życie”. I to się sprawdziło. Są utwory dla mnie szczególne.  Gabriel Chmura napisał specjalnie dla mnie trzy pieśni, których wykonania nie zdążyłam z Nim skonsultować.  Zaśpiewałam je z Bartłomiejem Kominkiem podczas koncertu In memoriam w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Maestro uwielbiał Requiem niemieckie Johannesa Brahmsa, dlatego dyrektorka Renata Juszczyńska-Borowska zaproponowała mi również wykonanie tego wieczoru ariisopranu z tego dzieła. To było mocne przeżycie, śpiewać zamiast u boku Gabriela, jedynie z myślą o Nim.

Ma Pani bardzo bogaty repertuar polski, zwłaszcza pieśniowy. A jakie dzieła międzynarodowe Pani wykonuje?

W październiku śpiewałam w „An Index of Metals” włoskiego kompozytora Fausto Romitelliego w Liepai. Było to prawykonanie tego utworu na Łotwie.  Wykonuję większość klasycznych partii sopranowych z oper Mozarta, na przykład Fiordiligi w „Cosi fan tutte”, którą śpiewałam w Sewilli oraz w Warszawie. Z muzyki barokowej, z której właściwie się wywodzę, brałam udział w wykonaniuopery „Dardanus” Jeana-Philippe Rameau w Irlandii i Anglii. W Operze Poznańskiej śpiewałam w „Figaro Gets at Divorce” , czyli „ Figaro rozwodzi się” Eleny Langer do libretta i w reżyserii Davida Pountney‘a. To zabawne, bo wcześniej występowałam w „Weselu Figara” Mozarta. Mam więc w dorobku dwie opery o przeciwstawnej treści. Szczególne miejsce zajmują u mnie „Mysteries of the Macabre”. Jest to dwunastominutowa wiązanka trzech arii z opery György Ligetiego. Mogę nieskromnie powiedzieć, że mam monopol na ten utwór w Polsce (śmiech). Nie jest u nas śpiewany, a można zrobić to fenomenalnie i w bardzo zróżnicowany sposób. Miałam możliwość wykonywać go kilkukrotnie i za każdym razem wcielałam się w inną postać. Po raz pierwszy zaśpiewałam „Mysteries…” podczas inauguracji festiwalu Warszawska Jesień z Jackiem Kaspszykiem i Orkiestrą Filharmonii Narodowej. Wystąpiłam wtedy jako astronauta z wielką chorągwią, którą „przytulił” ktoś z publiczności po tym, jak z widowni wskoczyłam na scenę. Z kolei w Poznaniu pojawiłam się jako sprzątaczka z miotłą, spryskiwaczem (który rownież „pożyczył” ktoś z widzów). W pewnym momencie zrzucałam odblaskowy roboczy strój i zaczynałam śpiewać w ukrytej pod nim seksownej „małej czarnej” ozdobionej cekinami.

fot. Kinga Karpati

Które sukcesy okazały się znaczące w Pani karierze?

Zawsze powtarzam: jesteś tyle wart, ile twój ostatni koncert. To okrutne, ale prawdziwe. Śpiewacy muszą walczyć każdego dnia, na każdym etapie życia. To zawód dla osób silnych, dla zdobywców, którzy lubią rywalizować i podejmować ryzyko. Dlatego zachęcam młodych ludzi, uczniów i studentów, do uczestnictwa w konkursach. Sama już po rozpoczęciu nauki śpiewu w szkole muzycznej II stopnia, za namową mojej kochanej pani Profesor Hanny Rejmer, wzięłam udział w konkursie im. Mieczysława Karłowicza w Krakowie. Brakowało mi jeszcze trochę pewności siebie, ale udało mi się zdobyć Nagrodę Specjalną za wykonanie pieśni Karłowicza. Takie doświadczenie szalenie ośmiela adepta sztuki wokalnej, dodaje mu skrzydeł i motywuje do podejmowania dalszych wysiłków. Tak podziałało na mnie zwycięstwo w V Konkursie Jana Edwarda i Jozefiny Reszków, w którym zdobyłam chyba większość nagród. Jedną z nagród dodatkowych był występ w Filharmonii Świętokrzyskiej w Kielcach, co z kolei zaowocowało moją wspaniałą współpracą z dyrygentem Jackiem Rogalą. Tego typu kontakty, umożliwiające dalsze występy, są czasem cenniejsze niż nagroda w formie materialnej. Natomiast podczas konkursu Belvedere w 2014 roku we Wiedniu nie przeszłam do finału, ale w trakcie drugiego etapu usłyszał mnie rosyjski reżyser Dmitrij Bergmann. Potem zaprosił mnie na przesłuchanie do partii Małgorzaty w „Fauście” Gounoda do Estońskiej Opery Narodowej w Tallinie. Przeszłam je pomyślnie i dostałam tę rolę. Gdybym nie wzięła udziału w konkursie, nie doszłoby do tego. 

18 grudnia 2022 zaśpiewa Pani w Elbphilharmonie w Hamburgu „Pieśni Malgorzaty – Sceny z „Fausta” Goethego ” Aleksandra Lokszyna. Co to za utwór?

Jest to dzieło z 1973 roku napisane do tekstu w języku rosyjskim, o bardzo gęstej, romantycznej fakturze. Wykonanie poprowadzi dyrygent o rosyjskich korzeniach, Andriej Borejko. Utwór nawiązuje do wątku Małgorzaty z „Fausta”, którym zainspirował się kompozytor, więc jest to jakby kontynuacja mojej estońskiej przygody z dramatem Goethego. Obsada jest dość duża i znakomicie nadaje się do tej sali. Jestem bardzo ciekawa, czy uda nam się wypracować taki balans, żeby mój sopran liryczny był doskonale słyszalny w każdym miejscu widowni. Akustyka Elbphilharmonie jest obiecująca, więc wierzę, że stworzymy dla publiczności dzieło bardzo wartościowe i odkrywcze. 

Dziękuję za rozmowę.  


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *