fot. Ann Weitz, Düsseldorf. 

W drugiej części wywiadu rozmawiamy o motywacji kandydatów na wydział wokalny oraz o perspektywach zawodowych śpiewaków w Niemczech. Petra Lang zachęca także młodych śpiewaków z Polski do zadawania jej pytań, dzielenia się spostrzeżeniami i wątpliwościami na jej portalu:https://www.petralang.com/Klangpaedagogik/PetraLangKlang

Można pisać do niej w języku niemieckim i angielskim. 

Dpóźnych lat dziewięćdziesiątych nie było terapeutów, którzy pomagaliby muzykom przezwyciężać zahamowania i tremę. Kiedy ktoś był utalentowany, ale na przesłuchaniu pokazał tylko dwadzieścia procent tego, co potrafił, odradzano mu wykonywanie tego zawodu.

To samo dotyczny mojego pokolenia, ale ja bym zrobiła tu rozróżnienie: jeśli naprawdę chcesz śpiewać i czujesz do tego powołanie, uda ci się to osiągnąć. Ja nigdy nie miałam co do tego wątpliwości, po prostu wychodziłam na scenę i śpiewałam. Kiedy byłam bardzo młoda, występowałam jako Diana w „Iphigenii w Taurydzie” Glucka w Bazylei. Przez dwadzieścia minut wisiałam w powietrzu, na platformie uplecionej z sieci i miałam na sobie coś w rodzaju plastikowego biustu. Potem opuszczano tę platformę na dół, we mgle, tak że byłam niewidoczna dla publiczności, po czym wykonywałam dwie frazy. Byłam całkowicie skupiona na śpiewaniu, aż jeden z kolegów, szczypiąc mnie żartobliwie w plastikowe piersi, powiedział: „Petra, podziwiam cię, jak siedzisz tam tak wysoko, bo ja na twoim miejscu zapomniałbym tekstu, przy schodzeniu w dół”. On oczywiście nie miał złych intencji, ale ja zaczęłam się zastanawiać: co będzie, jeśli rzeczywiście zapomnę tekstu? Pozbycie się tej uporczywej myśli zajęło mi sporo czasu.

Jak pani tego dokonała?

Wzięłam udział w autogenicznym treningu, podczas którego nauczyłam się progresywnej relaksacji mięśni i aktywnie włączyłam ją do swojej codziennej rutyny. Stosuję tę metodę koncentracji na jednym, konkretnym mięśniu, przed każdym wyjściem na scenę. Jeśli to osiągniesz, uwalniasz się odinnych myśli. Dochodzi do tego kwestia samooceny, czy przejmujesz się tym, co inni ludzie sądzą na twój temat. Musisz to przetworzyć kognitywnie. W momencie, gdy pojawia się negatywna myśl, przenosisz uwagę na coś innego, aby się od niej uwolnić. Najlepiej, jeśli zrobisz to dużo wcześniej. Uczę tego moich studentów i coraz mniej obawiają się tego, co ludzie o nich myślą. Dotyczy to nawet nieśmiałych Azjatek, które wcześniej nie odważyły ​​się o tym mówić. Ale niektórzy znajomi śpiewacy nie są w stanie występować, jeśli ich psychoterapeuta nie siedzi na widowni.To już przesada. 

Zaskoczył mnie list pewnego studenta do pani, od którego profesor wymagał śpiewania falsetem. Moim zdaniem falset to ostateczna ostateczność. 

Ten nauczyciel faktycznie zaczął zalecać falset wszystkim swoim uczniom, w wysokim rejestrze od F dwukreślnego. Trzeba przy tym nabierać bardzo dużo powietrza, inaczej nie osiągnie się wysokich dźwięków. Ów profesor śpiewał czynnie tylko przez rok, w niemieckich prowincjonalnych teatrzykach, zanim otrzymał profesurę. Uczy od ponad dwudziestu lat, ale nie zdołał wyszkolić ani jednego wokalisty, który robi karierę jako solista. Naprawdę brak mi na to słów.

Falset można stosować w głosach męskich. Dzięki temu na przykład bas-baryton może osiągnąć wysokie dźwięki. Zauważyłam, że Johan Botha robił to w ten sposób i zaczęłam z nim na ten temat dyskutować. Powiedział, że potrzebuje tego zabiegu, jeśli w niektórych partiach jego głos ma stać się cieńszy. Kariera Bothy wskazuje, że ​​w jego przypadku ta metoda zadziałała. Ja pracuję w ten sposób szczególnie z tenorami, bo oni radzą sobie z falsetem łatwiej i bez potrzeby napinania strun głosowych. Muszą jednak nauczyć się prowadzić falset w rejestrze głowowym i włączać go do pełnego brzmienia. Wtedy przestają bać się wysokości. Z kobietami jest inaczej, liryczny sopran koloraturowy nie może śpiewać w ten sposób.

Królowa Nocy nie może śpiewać falsetem?

Nie, to absolutnie wykluczone. Śpiewaczka powinna wydobywać każdy dźwięk z fałd głosowych. Nawet jeśli odpowiednio ustawi wysokość dźwięku, publiczność na dłuższą metę tego nie przyjmie, ponieważ nośność  fałszywego i przepełnionego powietrzem tonu, bez pomocy fałd głosowych, jest słabsza niż w przypadku dźwięku wytwarzanego z ich udziałem.

Jakie są, pani zdaniemszanse absolwentów wydziału wokalnego na rynku pracy w Niemczech?

Pewien profesor z Berlina powiedział mi wiele lat temu, że tylko cztery procent absolwentów tego wydziału robi karierę solową. Nie śmiałam pytać, czy to dużo, czy mało. A co z pozostałymi dziewięćdziesięciosześcioma procentami? Dochodzi do tego odpowiedzialność finansowa, ponieważ za edukację tych osób płacą podatnicy. Jednak nikt nie wydaje się być zainteresowany tym problemem i nikt nie bada tego zjawiska. Niespełnieni absolwenci, którym nie powiodło się w karierze solowej, mogli wykonywać inny zawód, a śpiewanie traktować jak swoje wspaniałe hobby. Dlatego nie wiem, jaki jest sens przyjmowania tak wielu studentów na wydział wokalny. 

Wśród kandydatów na studia wokalne jest więcej kobiet niż mężczyzn. Jeden z krakowskich profesorów powiedział mi, że najczęstszą motywacją pań jest chęć dowartościowania się. 

Może jest tak w Europie. Kiedy zaczęłam uczyć w Wyższej Szkole Muzycznej w Darmstadt, udzielałam kandydatom czterdziestu lekcji próbnych. Trzy z nich przypadły Niemkom, dwie Amerykankom, a reszta adeptkom z Azji. Pytałam je, dlaczego chcą studiować śpiew, bo nie widziałam u nich żadnych wskazań. W zależności od tego, z jakiego kraju azjatyckiego pochodziły, mówiły: „Jak będę miała dyplom ukończonych studiów w Niemczech, wzrośnie moja pozycja na rynku matrymonialnym”. Inne Azjatki twierdziły, że będą bardziej cenione w swoim środowisku, nawet jeśli nie będą śpiewać profesjonalnie. Po drugie, śpiew to jedyny przedmiot, który mogą studiować bez perfekcyjnej znajomości języka. Jeśli chcesz zostać inżynierem lub prawnikiem, musisz biegle posługiwać się językiem niemieckim i angielskim. Azjatyckie kobiety uważają, że nie potrzebują tego do studiów muzycznych, wystarczy, że umieją jako tako śpiewać. Startując na wydział instrumentalny jesteś w innej sytuacji. Tu konkurujesz z ludźmi, którzy mają wieloletnią praktykę. 

W Polsce jest takie powiedzenie: „Śpiewać każdy może, ale nie każdy potrafi”. 

U nas też sporo młodych ludzi, przystępujących do egzaminów wstępnych na studia wokalne, sądzi, że wystarczy mieć dobry głos. Niektórzy studenci z Azji chcą robić karierę w Europie i uważają, że umożliwi im to ukończenie studiów w Niemczech. To nieporozumienie. Jednak podoba mi się sposób myślenia niektórych moich południowo-koreańskich studentów, którzy chcą wrócić do ojczyzny i być może dostać się tam do jakiegoś dobrego chóru. Zdają sobie sprawę, że ich umiejętności nie są wystarczająco dobre dla kariery solowej. Nie wykluczają możliwości śpiewania w chórze w Niemczech, ale tak naprawdę chcą wrócić do Korei i zawieźćtam ze sobą wszystko, czego nauczyli się o niemieckiej kulturze. W pełni popieram takie intencje. Ale jeśli ktoś w ogóle nie ma talentu, to kształcenie takiej osoby jest bezcelowe.

Kiedy i gdzie odbędą się kolejne warsztaty prowadzone przez panią?

W czerwcu przyszłego roku, podczas Dni Straussa, poprowadzę kurs mistrzowski w Instytucie Richarda Straussa w Garmisch-Patenkirchen. Drugie warsztaty planuję podczas Festiwalu Młodych Artystów Bayreuth. W lipcu poprowadzę kurs z Evą Lind w Tyrolu, a we wrześniu w Orff Center w Monachium. Kursy w Monachium, Garmisch i Bayreuth są skierowane do młodych studentów w końcowej fazie studiów,oraz do młodych śpiewaków, którzy dopiero startują w zawodzie. Koszty kursu i zakwaterowania biorą na siebie organizatorzy, dla uczestników jest bezpłatny. Ilość miejsc jest jednak ograniczona, na przykład na kurs w Tyrolu przyjmujemy tylko osiem osób. Ponadto wraz z mężem przebudowujemy nasz dom, aby móc również u nas organizować warsztaty. Planujemy utworzenie dwóch sal studyjnych do ćwiczeń z zapleczem kuchennym. Ofertę tę kieruję przede wszystkim do moich studentów, aby dać im szansę na dokształcenie się. Zgłasza się bowiem do mnie wielu śpiewaków, którzy czują potrzebę dalszej pracy nad głosem.

A jakie są pani plany sceniczne?

Obecnie z radością zmieniam repertuar z amanckiego na charakterystyczny. W wieku 60 lat śmieszne byłoby granie piętnastoletnich dziewcząt. Okres pandemii ułatwił mi pożegnanie z ulubionymi partiami, choć nie było to łatwe. Ale teraz nadszedł czas, aby powoli wejść w role matek (śmiech), które są teraz bardziej odpowiednie dla mojego głosu. Ponadto nie muszę już aż tak bardzo dbać o linię. Od teraz będzie wmoim życiu więcej relaksu i bardzo się z tego cieszę.

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

Kategorie: Rozmowy

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *