
Maria Stachera: Występuje Pan z sukcesami jako solista ale także w duetach. Czy w większych zespołach również Pan grywał?
Kamil Pacholec: –W duecie nie grałem już dawno, ostatnio to było osiem czy dziewięć lat temu, bo jeszcze w szkole. Natomiast w ramach uczelni występowałem w różnych zespołach, ze skrzypkami, wokalistami. Była to raczej działalność kameralna dla rozwoju niż koncertowania publicznego. Jeszcze nie miałem okazji nawiązać współpracy z zespołem, ale myślę że na pewno przyjdzie taki czas w przyszłości. Muzyka w moim życiu ma dużo szerszy kontekst niż tylko występy publiczne i kariera zawodowa. To jest dla mnie tylko jeden aspekt, życia z muzyką i może wcale nie najważniejszy. Cały czas to odkrywam, w jakim sensie muzyka jest dla mnie ważna i co tak naprawdę znaczy. Czasem bardzo silne przeżycia zapewnia mi sama praca z muzyką i jej przeżywanie z daleka od odbiorcy. Kameralistyka jest fascynującym kierunkiem i zawsze bardzo dużo przyjemności sprawia mi granie z innymi muzykami. Widzimy samego siebie wyraźniej w kontekście innych muzyków, jest to zawsze ciekawe spotkanie różnych osobowości. Często mają one bardzo różne cechy i można się dzięki temu dużo nauczyć o muzyce. Dodatkowo repertuar kameralny jest niesamowicie ciekawy. Wiele spośród moich ulubionych utworów to właśnie dzieła kameralne, zwłaszcza utwory Schuberta, Schumanna, Brahmsa. Naprawdę są one wspaniałe i nie wyobrażam sobie nie wykonać ich kiedyś z inspirującym partnerem.
Co oprócz oczywiście rozpoznawalności dało Panu wyróżnienie w Konkursie Chopinowskim?
– Konkurs był przede wszystkim ogromnym przeżyciem i zetkniecie się z emocjami, na zupełnie nowym poziomie. Takie niełatwe doświadczenia na pewno dużo mówią nam o sobie. Jest to jeden z największych konkursów muzycznych na świecie i sam proces przygotowań i zaprezentowanie się na nim na pewno jest bardzo rozwijające. Można poznać swoje lepsze i słabsze strony, co zawsze daje nowe bodźce do rozwoju. Po występie w finale na pewno można spodziewać się sporej ilości telefonów z zaproszeniami na koncerty, na co chyba każdy młody muzyk czeka z niecierpliwością. To ogromne szczęście móc prezentować swoją pracę publicznie, w tym kontekście konkurs rzeczywiście może pomóc artyście rozpocząć karierę koncertową. Do tego czasem daje szanse zapoznania się z bardzo ciekawymi, nierzadko wybitnymi postaciami życia artystycznego.
Jak ocenia Pan organizację Konkursu Chopinowskiego w tym roku?
– Od strony organizacyjnej wszystko przebiegało bez zarzutu. Sam akurat nie korzystałem z hotelu, czy sal ćwiczeniowych, które organizator oferował. W dzień wstępu przychodziłem z mieszkania do filharmonii, gdzie grałem swój występ, po czym od razu z niej wracałem. Od dwóch lat mieszkam w Warszawie, więc podczas konkursu czułem się już nieco bardziej jak u siebie. Organizacja tak ważnego i obserwowanego przez cały świat wydarzenia to ogromne wyzwanie i na pewno trzeba docenić Narodowy Instytut Fryderyka Chopina za profesjonalne przygotowanie tego konkursu. Również fortepiany były bardzo pilnie doglądane przez grupy specjalistów, co w efekcie dało możliwość wyboru jednego z kilku niezwykle dokładnie przygotowanych instrumentów. Naprawdę nie można sobie było życzyć niczego więcej.
Fajnie, że była ta możliwość wyboru fortepianu, zawsze tak jest, czy tylko w tej edycji?
– To jest już właściwe standard na konkursach tak wysokiej klasy. Do wyboru mieliśmy fortepiany kilku najpopularniejszych producentów i wszystkie były świetnie przygotowane. Wybór tego konkursowego instrumentu to raczej kwestia osobistych preferencji, bo trudno w ciągu kilku minut dostrzec jakieś większe wady któregoś z nich. Zazwyczaj decyduje intuicja, to jak czujemy klawiaturę pod palcami i jak fortepian reaguje na najdrobniejsze zmiany dotyku. Każdy z uczestników ma też inną osobowość, która współgra z każdym instrumentem w inny sposób. W trakcie konkursu ważne jest szybkie nawiązanie ,,porozumienia” z instrumentem.
Dzisiaj usłyszeliśmy dzieła Fryderyka Chopina, jacy jeszcze kompozytorzy są Panu bliscy?
-Do najbliższych kompozytorów na pewno muszę zaliczyć Schuberta, Schumanna, oczywiście również Bacha. Z późniejszych kompozytorów bardzo rezonuje ze mną Szostakowicz, Prokofiev, ale też Alban Berg, Witold Lutosławski i Arvo Pärt. Interesuje mnie cała historia muzyki i mimo zwiększonego obecnie nacisku na muzykę Chopina w moim repertuarze, chciałbym pozostać pianistą wykonującym bardzo szeroki i różnorodny repertuar.
Jak wygląda Pana praca nad nowy repertuarem koncertowym, pod względem interpretacji dzieła?
–Na pewno są różne fazy przygotowania utworu. To trochę jak z poznawaniem nowej osoby, często jesteśmy zainteresowani wywołanym na nas pierwszym wrażeniem, potem poznajemy jej charakter głębiej i w dokładniejszych szczegółach. Proces zrozumienie utworu i wypracowania przekonującej interpretacji jest skomplikowany i często trwa miesiące, jeśli nie lata. Oczywiście w pewnym momencie trzeba zdecydować się na wykonanie utworu publicznie, ale jego interpretacja rozwija się stale i jej ewolucja nie ma żądnego zdefiniowanego końca. Na tym polega chyba całe piękno i cała trudność bycia muzykiem, bo musimy za każdym razem mierzyć się z tym wyzwaniem i pogodzić z faktem, że nasza praca nigdy nie ma końca.
Czy chciał by Pan ponownie wziąć udział w Konkursie Chopinowskim?
– Myślę że jest jeszcze za wcześnie na takie decyzje. Na razie potrzebuję jeszcze odpoczynku od konkursów, ale nie wykluczam udziału w nich w przyszłych latach. Chciałbym jednak zaprezentować się wtedy już od jakiejś nowej strony, rozwinąć swoją osobowość w zauważalny sposób i zagrać ciekawy nowy repertuar.
Pana droga muzyczna jak słyszałam jest nie co inna niż tradycyjnie . Ponoć bardzo chciał Pan grać na fortepianie, czy może Pan coś więcej o tym powiedzieć?
– Trudno mi powiedzieć, czy odbiega ona jakoś wyraźnie od normy. Bardzo interesowała mnie muzyka od wczesnych lat, próbowałem komponować i grać jak najwięcej Chopina w ukryciu przed moją pierwszą nauczycielką, która słusznie uważała, że na to jeszcze za wcześnie.
Pomiędzy etiudami Czernego i utworami Janiny Garści próbowałem więc przemycać mazurki i walce Chopina, bo ta muzyka faktycznie od początku mnie interesowała. Miłość do Chopina pozostała mi do dzisiaj i chociaż jestem na innym etapie rozwoju, coś z tych dziecięcych wspomnień we mnie zostało i ta muzyka przemawia do mnie w podobny sposób.
Gdzie będzie można Pana w najbliższym czasie usłyszeć?
– W najbliższych miesiącach będę koncertować w Polsce, m.in. w Koninie, Łodzi, Bydgoszczy, Szafarni. Wciąż muszę łączyć występy ze studiami i przygotowaniami do dyplomu magisterskiego, dlatego najbardziej intensywny czas koncertowy przypadnie na lipiec, już po ukończeniu studiów. W planach na ten rok mam również ciekawe wyjazdy do Hiszpanii, Londynu, Nowego Jorku. Szczegółowe informacje będą się jednak dopiero pojawiać na mojej stronie internetowej lub facebookowym fanpagu w nadchodzących tygodniach.
Dziękuję za rozmowę!
0 komentarzy