
Maria Stachera: Dlaczego został Pan pianistą?
Tomasz Marut: Myślę, że dlatego, że pochodzę z rodziny muzyków. Mój ojciec ukończył Akademię Muzyczną we Wrocławiu, a mój starszy brat chodził do szkoły muzycznej.
Pewnie zapatrzony poszedłem za nim. Zresztą tak jak nasza młodsza siostra. Mój brat i siostra są skrzypkami, a mój ojciec jest organistą, więc naturalnie wybrałem fortepian. Pamiętam, że się nawet nie zastanawiałem, po prostu poszedłem na fortepian, takie było moje przeznaczenie. Ze wszystkich szkół w mieście szkoła muzyczna była najbliżej naszego domu.
To było bardzo przyjemne, że mogłem wstać pięć minut przed dzwonkiem lekcyjnym i pójść dosłownie w kapciach do szkoły. Jak już podrosłem, to chodziłem po prostu z kubkiem kawy. Nie termicznym- zwykłym.
Czym dla Pana był udział w XVIII Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim?
–Ten konkurs był moim celem od zawsze, tak naprawdę od początku edukacji. Chopin w edukacji muzycznej w Polsce jest wszędzie i o Konkursie Chopinowskim wiedzą wszyscy, nawet małe dzieci, które nie są związane w żaden sposób z muzyką poważną. Miałem świadomość wielkiej rangi tego konkursu od dziecka, nawet przed rozpoczęciem nauki w szkole muzycznej. Wydaje mi się, że było naturalną drogą, żeby w nim wystartować. Zwłaszcza, że od zawsze brałem udział w konkursach jako dziecko, a potem jako nastolatek, więc byłem zaznajomiony z procedurą konkursu. W szkole, przy okazji Konkursu Chopinowskiego, zawsze mi powtarzano, że ,,do następnej edycji musisz się zgłosić”. Taka motywacja ze strony różnych ludzi spowodowała, że obrałem to sobie za cel i marzenie, które może być w zasięgu ręki. Udało mi się je zrealizować.
Czy ma Pan jakiś idoli pianistycznych, autorytet?
– Oczywiście, moim głównym autorytetem jest mój profesor – prof. Paweł Zawadzki, u którego się kształcę od ponad 10 lat. Jako młody pianista zawsze patrzyłem zachwycony na tych Polaków, którzy Konkurs Chopinowski zwyciężyli: Krystian Zimerman czy Rafał Blechacz. Z innych pianistów, to przede wszystkim Grigory Sokołow. Jest on niesamowitym muzykiem i jego kreacje artystyczne są dla mnie zarówno inspiracją jak i motywacją do pracy nad własnym warsztatem.
Jest Pan laureatem wielu konkursów pianistycznych w tym Międzynarodowego Konkursu Młodych Pianistów Arthur Rubinstein in memoriam w Bydgoszczy w 2017r. Czym różnią się te konkursy od Konkursu Chopinowskiego?
– Konkurs Chopinowski jest jednym z najważniejszych konkursów na świecie. Ale jest on też moim zdaniem najtrudniejszym konkursem, ponieważ wykonuje się dzieła tylko jednego kompozytora.
W pozostałych konkursach, takie jak Arthur Rubinstein in Memoriam, jest cały zakres repertuaru do zagrania, od utworu polifonicznego, po muzykę współczesną, utwory Karola Szymanowskiego, które są obligatoryjne i różne koncerty fortepianowe. Pianista może się pokazać z każdej strony i musi się zaprezentować wszechstronnie, żeby tam odnieść sukces. Wykonywanie i układanie repertuaru recitali z dzieł jednego kompozytora jest trudne. Mnie np. sporo trudności sprawiło samo ułożenie utworów w odpowiedniej kolejności. Trzeba było się porządnie zastanowić, jak ułożyć repertuar, ponieważ w regulaminie była tylko jedna wskazówka. Etiudy powinny być wykonane bezpośrednio po sobie, w tej edycji nawet udało się jednemu uczestnikowi złamać tę zasadę podczas eliminacji. Nie pamiętam jego nazwiska, ale został zdyskwalifikowany ze względu na fakt rozdzielenia etiud.
Podczas zwykłego recitalu kieruję się np. chronologią utworów, czyli staram się ułożyć kolejność pod względem epoki, żeby utwory ,,nie gryzły się” stylistycznie. W przypadku Recitalu Chopinowskiego trzeba bardziej kombinować. Wielokrotnie w rozmowach z moimi kolegami pianistami dyskutowaliśmy o tym, że ciężko jest ustalić kolejność utworów. Zwłaszcza w drugim i trzecim etapie, gdzie pojawiają się obowiązkowo utwory dowolne. W pierwszym etapie zauważyłem, że większość pianistów grała Nokturn, dwie Etiudy i dużą formę na koniec.
U mnie pojawił się ten problem, że zamiast Nokturnu grałem Etiudę es-moll op.10 nr 6. Miałem dylemat, czy zagrać wszystkie etiudy z opusu 10: pierwszą, drugą i szóstą, żeby było chronologicznie, czy jednak zacząć od Nokturnu, czyli od szóstej przez pierwszą i drugą.
W eliminacjach wykonywałem również Etiudę es-moll op.10 nr 6 jako nokturn oraz Etiudy Ges-dur nr 5 i C-dur nr 7 z op.10. Nie pamiętam gdzie, ale chyba w Programie 2 Polskiego Radia, w omówieniach eliminacji, redaktor zauważył tę zabawną sprawę, że musiałem przełamać chronologię zaproponowaną przez Chopina ze względu na regulamin konkursu.
Podczas Konkursu Chopinowskiego wszyscy uczestnicy grają wąski program i dzieła się powtarzają. Co zrobić żeby się wyróżnić?
– Przede wszystkim podejście do konkursu nie może polegać na tym, że pianista chce się wyróżnić. To jest bardzo zła droga, bo to prowadzi do porównywania się z innymi i niezdrowej rywalizacji. Prawidłową postawą do udziału w konkursie jest nastawienie, żeby zaprezentować siebie.
Moim zdaniem nie ma innej drogi. Uważam, że nie wolno starać się zagrać jakikolwiek utwór w sposób udziwniony. Osobiście zawsze staram się grać zgodnie z tym, co sobie kompozytor zażyczył, ponieważ uważam, że tekst muzyczny jest najważniejszym środkiem komunikacji między kompozytorem a wykonawcą. Dopiero po wykonaniu wszelkich zaleceń i wskazówek kompozytora, jest miejsce do interpretacji własnych uczuć itd. Dlatego jestem przeciwny sytuacjom jak np. ktoś grając etiudę, (być może właśnie w celu wyróżnienia się), gra ją po prostu niezgodnie z tekstem. Nawet w tej niewielkiej ilości przesłuchań konkursu, których słuchałem już po konkursie, zauważyłem mnóstwo rażących nieścisłości z tekstem muzycznym. Do tego stopnia, że na miejscu piano pianista grał forte, a w miejscu forte grał piano, co moim zdaniem jest kompletnie niedopuszczalne.
Co dał Panu udział w konkursie?
-Mimo, że nie doszedłem do drugiego etapu, mam bogate życie koncertowe, ponieważ sam udział w tym konkursie, dostanie się do tej ścisłej 80 osób, po tym sicie eliminacyjnym, złożonym z nagrań, eliminacji na żywo, to ogromna nobilitacja. Dlatego jestem bardzo zadowolony z udziału w tym konkursie.
Jak zmieniło się Pana życie po konkursie, czy jest większe zainteresowanie Pana osobą?
– Konkurs Chopinowski jest w tym momencie ogromną machiną mediów społecznościowych, więc oczywiście zauważyłem zwiększone zainteresowanie moimi profilami. Pamiętam, że wychodząc już na scenę podczas eliminacji, za mną szła dziewczyna z Instagramem i nagrywała relację. Instagram, Facebook, YouTube Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina to są ogromne narzędzia promocji. Doszło mi bardzo dużo followersów na Instagramie oraz napłynęło bardzo dużo zaproszeń do znajomych na Facebooku, ponieważ ludzie pragną kontaktu z artystami. Nawet mnie to dotknęło, a co dopiero Kubę Kuszlika czy Kamila Pacholca. Po którymś z kolei zaproszeniu do znajomych od człowieka, którego nie znam osobiście, stwierdziłem, że również na mnie przyszła pora i założyłem sobie oficjalnego Facebooka, żeby nie mieć słuchaczy na prywatnym profilu.
Jakie to uczucie wystąpić na scenie Filharmonii Narodowej?
-Wejście na scenę Filharmonii Narodowej zawsze robi wrażenie. Poznałem główną scenę, kiedy brałem udział w Ogólnopolskim Konkursie Chopinowskim, gdzie wykonywałem ,,Koncert e-moll” z orkiestrą. Ale jak później wychodziłem na ta scenę, bez siedzącej orkiestry, podczas koncertu laureatów, czułem się zupełnie inaczej. Uderzyło mnie, jak duża jest ta scena i że się strasznie długo przez nią idzie. Takie samo wrażenie miałem podczas wychodzenia na pierwszy etap- że mam kawał drogi do przejścia. Ta scena nie wygląda na aż tak dużą z poziomu publiczności.
Konkurs Chopinowski to wielkie wydarzenie i ogromny stres, jak Pan sobie z nim poradził?
-Mój profesor powiedział mi dawno temu, że ,,stres i tremę należy zaakceptować”. Trema zawsze pojawia się nieproszona. Ale nie musi paraliżować, może również być motywująca. Mnie nigdy stres ani trema nie sparaliżowały. Radzę sobie z nią w prosty sposób: staram się całkowicie skupić na swoim zadaniu i uspokoić oddech. To są niby banalne rzeczy, ale przynajmniej na mnie bardzo dobrze działają. Wydaje mi się, że miałem, delikatny, podświadomy stres, ponieważ otrzymałem tę dziwną przypinkę pierwszego polaka występującego na konkursie. Co było bardzo dziwne, ponieważ niepotrzebnie pompowało napięcie. To było budowanie dodatkowej wagi mojego występu, może z tego wynikał mój niepewny krok.
Czy po konkursie zwiększyła się liczba zaproszeń na koncerty?
–Tak, kalendarz koncertowy jest teraz bardzo bogaty. Zwłaszcza w okresie bezpośrednio po konkursie było dużo zaproszeń na koncerty. Dopiero tak naprawdę od połowy grudnia mogłem odetchnąć. Odpocząć od muzyki Fryderyka Chopina na chwilę, zwłaszcza że mój doktorat kręci się wokół trochę innej muzyki. Już w tym momencie pracuję nad muzyką amerykańskiego kompozytora współczesnego Lowella Liebermanna. Więc na to też trzeba zaleźć czas, a jak życie się kręci wokół Chopina, to zostaje go mało na pracę naukową. Ale cały czas napływają nowe propozycje koncertowe, więc tylko się cieszyć i grać.
Za co Pan lubi muzykę Fryderyka Chopina?
-Myślę, że za taką prawdziwość, którą Chopin umieszczał w swojej muzyce. To jest moim zdaniem muzyka bardzo wokalna, lubię myśleć o Chopinie jako śpiewaku fortepianu. A śpiew ludzki jest najbardziej naturalnym instrumentem. Wydaje mi się, że właśnie w naturalności muzyki Chopina znajduję swój sposób na odzwierciedlenie moich emocji czy uczuć.
Muzyka Chopina wydaje mi się dla nas szczególne ważna, ze względu na przelany w niej patriotyzm.
-Oczywiście pojawiają się patriotyczne nuty w Mazurkach, Polonezach itd. Ja jednak lubię myśleć o Chopinie jako obywatelu świata, ponieważ tak jak dla Polaków muzyka Chopina jest szczególnie bliska, tak samo dla Japończyków, którzy podobno są zupełnie zakochani w muzyce Chopina.
Cały świat się zachwyca muzyką Chopina, więc to nie jest tak, że jest on zarezerwowany tylko dla nas. Chopin był geniuszem i jego muzyka jest tak genialna, że każdy się w niej odnajduje. Wystarczy popatrzeć na to, ilu jest polskich uczestników na konkursie, a ilu jest z zagranicy.
W tym roku było bardzo dużo, bo aż 16 Polaków w głównej części konkursu, ale trzeba popatrzeć, ilu było Azjatów i kto był w finale. Nie można myśleć, że muzyka Chopina jest zarezerwowana dla polaków, ponieważ dla nas jest szczególnie bliska. Gdyż jest ona bliska każdemu.
Czy nie jest troszkę tak, że od Polaków wymaga się więcej jeżeli chodzi o wykonywanie muzyki Fryderyka Chopina?
– Moim zdaniem nie ma presji albo specjalnych wymagań wobec Polaków. Nie wiem, jak inni pianiści czują muzykę, ale ja pod względem sztuki nie wyrażam się ani politycznie, ani nawet narodowościowo. Artysta jest artystą. Nie słyszałem o pojęciu artysta Polak, albo artysta Japończyk. Więc nie można moim zdaniem patrzeć w takich kategoriach, że Polak powinien lepiej grać Chopina, tak jak nie mówi się, że Niemiec będzie grał lepiej Bacha, Francuz- Debusy’ego, a Rosjanin – Rachmaninowa.
Czym się Pan inspiruje grając muzykę Chopina?
–Zależy od utworu. Moim zdaniem inspiracje przychodzą z absolutnego zrozumienia utworu: przestudiowania dokładnie tekstu oraz zapoznania się z tradycją wykonawczą. Dopiero później można zastanowić się, o co Chopinowi chodziło w tym dziele. A inspiracja przychodzi czasami również na scenie. Bywa z tym różnie, ale przede wszystkim inspiruje życie, w którego skład wchodzi natura, uczucia, powietrze, otoczenie. To wszystko można odnaleźć w muzyce, a zwłaszcza w muzyce Chopina.
Czy koronawirus wpłynął w Pana przypadku na przygotowania do konkursu?
–Tak, były one dłuższe. Trzeba było też prze aranżować cały plan i harmonogram przygotowań do konkursu. Program nie wiele się zmienił, chyba tylko dwie pozycje zmieniłem z pierwszej wersji repertuaru. Przez pandemię było dużo trudniej się przygotować, ponieważ nie mogły odbywać się normalne lekcje, tylko lekcje w trybie zdalnym. Do tego brak kontaktu z salami koncertowymi.
To odcisnęło swoje, ale wydaje mi się, że wszyscy byliśmy w takiej samej trudnej sytuacji i sobie z tym świetnie poradziliśmy. Skoro koniec końców byliśmy w stanie wystąpić na tym konkursie.
Ja osobiście dostrzegłem także plus przesunięcia konkursu. To był czas, w którym kończyłem studia (w 2020 roku) i zamierzałem zdawać do Szkoły Doktorskiej Akademii we Wrocławiu. Tydzień później miał odbywać się konkurs, więc te wszystkie rzeczy były bardzo ze sobą ściśnięte w krótkim czasie. Dlatego dla mnie przesunięcie konkursu było trochę błogosławieństwem, ponieważ mogłem spokojnie zdać do szkoły doktorskiej, a potem kontynuować przygotowania do konkursu. Dało mi to trochę spokoju i wytchnienia.
Jak się Pan przygotowywał do konkursu?
–To jest bardzo trudne pytanie, ponieważ przygotowywałem się do tego całe życie i nadal czuje, że nie jestem gotowy na ten konkurs, mimo że już się odbył. Budowanie repertuaru, biegłość gry, wrażliwość, to kwestie których nauka trwa całe życie. Jeśli chodzi o bezpośrednie przygotowanie repertuaru, to też nie jestem w stanie wskazać konkretnego terminu, ponieważ wykonywałem zarówno dzieła, które grałem osiem lat temu pierwszy raz publicznie, jak i dzieła które przygotowywałem podczas pandemii. Chociaż wydaje mi się, że takie rozplanowane przygotowania zaczęły się na dwa lata przed konkursem. W tym czasie, tak jak wielu polskich pianistów, brałem udział w Ogólnopolskim Konkursie Chopinowskim, w którym trzeba było wykonać prawie cały repertuar konkursu. To był moim zdaniem przedtakt właściwego konkursu. Ten konkurs się odbył w lutym 2020 roku, więc pół roku przed Międzynarodowym (plus rok przerwy pandemicznej).
Repertuar na Ogólnopolskim Konkursie Chopinowskim jest delikatnie okrojony względem międzynarodowego, chyba o utwory dowolne. Tam cztery etapy zostały zmieszczone w trzech. Formuła tego konkursu jest taka, że odbywa się co roku. Ale w roku chopinowskim, w którym odbywa się Międzynarodowy Konkurs Chopinowski, pierwsza i druga nagroda przechodzi bez eliminacji na główny konkurs. W ten sposób udział w konkursie zapewnili sobie Piotr Alexewicz, zdobywając pierwsze miejsce oraz Piotr Pawlak i Adam Kałduński, zdobywając ex aequo drugie. Dzięki takim nagrodom niektórzy pianiści mieli dwa etapy mniej do zagrania.
Konkurs Ogólnopolski traktuję jako przedsmak Wielkiego Konkursu. Można się sprawdzić, ponieważ nawet jury się w wielu osobach pokrywało jak np. przewodnicząca jury. Instytut również bardzo dobrze zadbał o to, żebyśmy nie wyszli z wprawy i zorganizowali nam m.in. grania w Żelazowej Woli, które są specyficznymi koncertami. Gra się w zamkniętym pomieszczeniu dla pięciu kamer i nie ma się żadnego kontaktu z publicznością. NIFC zorganizował nam również recitale przed sercem Chopina w Kościele św Krzyża w Warszawie.
Jakich kompozytorów poza Chopinem lubi Pan wykonywać?
– Nie ma kompozytora, którego muzyki nie lubię grać. Bardzo lubię wykonywać utwory Bacha, Beethovena. Mozarta, czy utwory kompozytorów rosyjskich. Teraz w głowie mam Lowella Liebermanna ze względu na moją pracę doktorską. Jego muzyka jest wspaniała, zupełnie inna od wcześniej wymienionych. Ale wydaje mi się, że nie mam ani ulubieńca, ani nie ma kompozytora którego nie lubię. Czuję się dosyć uniwersalnym pianistą.
Czy miał Pan okazje współpracować z debiutującymi kompozytorami?
–Miałem wielokrotnie propozycje grywania utworów podczas różnych koncertów kompozytorskich na naszej uczelni. Jednak ze względu na natłok obowiązków i dosyć napięty harmonogram koncertów, byłem zmuszony odmawiać. Ale nie wykluczam takiej możliwości w trochę luźniejszym okresie.
Występował Pan niedawno na Expo 2020 w Dubaju z serią recitali. Czy może Pan coś więcej o tym powiedzieć?
–To są koncerty w polskim pawilonie podczas Światowej Wystawy Expo 2020 w Dubaju. Koncerty odbywają się trzy razy dziennie i są otwarte dla ludzi zwiedzających wystawę Expo. Stanowi to jakoby wizytówkę naszego kraju. Ten pawilon przedstawia m.in. polskie możliwości technologiczne, surowce oraz ofertę turystyczną. Ale we współpracy z Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina, stwierdzili że wystawią również kulturę. Są to bardzo trudne grania pod względem kondycyjnym. Nie chodzi mi tylko o częstotliwość występów, ale również o temperaturę. Dowiedziałem się, że w najcieplejszym okresie temperatura tam sięga około 50 stopni C. Słyszałem, że pierwsi pianiści, którzy tam pojechali m.in. Piotr Nowak i Maciej Wota mieli bardzo duże problemy z odnalezieniem się w tym wilgotnym, ciężkim klimacie. Jak ja tam byłem, to był koniec listopada, było już dużo przyjemniej. Temperatura wynosiła około 35 stopni. Ale oprócz lekkiego szoku termicznego po wyjściu z samolotu, to wspominam cała przygodę jako bardzo przyjemne doświadczenie. Publiczność jest bardzo różna, ze względu na to, że jest niezwykle międzynarodowa. Składa się z ludzi każdej narodowości, nie tylko mieszkańców Dubaju, ale również zwiedzających z Indii, Azji, Stanów Zjednoczonych, Europy. Nawet spotkałem kilku Polaków. Wszyscy Ci ludzie tłoczą się w polskim pawilonie i słuchają muzyki Fryderyka Chopina. Spotyka się to zawsze z wielkim zachwytem, co tylko potwierdza to, o czym rozmawialiśmy, że Fryderyk Chopin jest bliski każdemu, bez względu na narodowość. Jest to bardzo dobrze zorganizowane przez Instytut, pianiście towarzyszy zawsze ktoś z NIFCU. Ze mną była Aleksandra Gruda, z którą bardzo dobrze mi się współpracowało.
Jakie ma Pan plany na najbliższą przyszłość?
– Przede wszystkim skończyć doktorat, ponieważ moim marzeniem jest zostać na uczelni. Do tego prowadzić dalej działalność koncertową, a dzisiaj jeszcze wyjść z psem na spacer, to jest najbliższa przyszłość.
Gdzie i kiedy będzie można Pana usłyszeć?
– Najwcześniej będzie mnie można usłyszeć 25 czerwca w Paryżu na Festiwalu Chopin a Paris, natomiast w Polsce w sierpniu podczas recitali koncertowych w Muzeum Chopina w Warszawie.
Jakie ma Pan zainteresowania po za zawodowe?
– Ciężko jest wskazać moje zainteresowania, ponieważ dużo czasu zajmuje mi bycie nauczycielem, wykładowcą, doktorantem i aktywnie koncertującym pianistą. Do tego opiekunem dorosłego kundla. Bardzo lubię czytać książki, słuchać audiobooków i podcastów. Lubię oglądać seriale i filmy. To są takie bardzo przyziemne przyjemności, które na koniec dnia pomagają w odprężeniu, podobnie jak spacery, nie tylko te z psem. Ostatnio bardzo zainteresowałem się gotowaniem i dużo eksperymentuję w kuchni.
Dziękuję za wywiad!
Tomasz Marut urodził się w 1996 roku we Wrocławiu. Od najmłodszych lat przejawiał zainteresowania muzyczne. W wieku 7 lat rozpoczął naukę w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej I i II stopnia im. Karola Szymanowskiego we Wrocławiu, którą ukończył z wyróżnieniem w 2015 roku. Podczas 12 lat edukacji szkolnej doskonalił warsztat gry na fortepianie w klasie mgr Alicji Błachno-Kisiel, a w szkole muzycznej II stopnia pracował pod kierunkiem prof. AM dr hab. Pawła Zawadzkiego.
Jego zainteresowania od zawsze ukierunkowane były w stronę pianistyki, co zaowocowało sukcesami na tym gruncie jeszcze w trakcie nauki w szkole muzycznej. Do najważniejszych osiągnięć pianisty w tym okresie edukacji artystycznej należą: I nagroda na VI Niemiecko-Polskim Konkursie Pianistycznym Johanna Hillera, Görlitz (2007); I nagroda na VIII Międzynarodowym Konkursie Muzycznym im. Juliusza Zarębskiego, Warszawa (2008); II nagroda na Ogólnopolskich Przesłuchaniach Uczniów Klas Fortepianu organizowanego przez Centrum Edukacji Artystycznej w Warszawie – edycja Kraków (2014); I nagroda na IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Augustowie (2014); II nagroda na Ogólnopolskich Przesłuchaniach Duetów Fortepianowych organizowanego przez Centrum Edukacji Artystycznej w Warszawie (2015).
Swoją dalszą edukację zdecydował się kontynuować w Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu w klasie fortepianu prof. Pawła Zawadzkiego. Studia ukończył dyplomem z wyróżnieniem w 2020 roku. Obecnie jest doktorantem w Szkole Doktorskiej Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu.
Okres studiów to czas obfitujący w szereg znaczących sukcesów na polu artystycznym. W tym okresie Tomasz Marut dał się poznać szerszej publiczności i jurorom jako muzyko szerokim horyzoncie poznania, który wykazuje potrzebę ciągłego rozwoju. Jego występy solowe, kameralne, a także z towarzyszeniem orkiestry przyjmowane są z dużym entuzjazmem zarówno przez gremia specjalistów, krytyków, jak i publiczność koncertową. Występowałw prestiżowych salach koncertowych takich jak m.in. Filharmonia Narodowa w Warszawie, Narodowa Filharmonia Ukrainy w Kijowie, Filharmonia Lwowska, Filharmonia Opolska, Filharmonia Gorzowska. Artysta został objęty opieką artystyczną Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w ramach programu Młode Talenty. Wrocławski artysta może poszczycić się następującymi laurami konkursowymi w okresie studiów: I nagroda na IV Międzyuczelnianym Konkursie Kameralnym Dla Duetów Instrumentalnych i Wokalnych, Wrocław, 2017; III nagroda na Concours International de PianoVille de Gagny, Paryż, 2017; II nagroda na 11. Międzynarodowym Konkursie Młodych Pianistów Arthur Rubinstein in memoriam, Bydgoszcz 2017; Tytuł Finalisty na 4. Young Piano Stars International Piano Competition, Niemcy, 2019; IV nagroda na 50. Ogólnopolskim Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina, Warszawa 2020. Zakwalifikowanie się do XVIII Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego 2021. Tomasz Marut za dotychczasowe dokonania artystyczne otrzymał stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2014, 2019), Stypendium Rektora Akademii Muzycznej we Wrocławiu (2017, 2018, 2019), Stypendium Fundacji Piotra Klera (2019) i (sześciokrotnie) Stypendium Prezydenta Wrocławia w zakresie twórczości i edukacji artystycznej dla młodych utalentowanych wrocławian (2007, 2008, 2009, 2014, 2015, 2017). Tomasz Marut dokonał nagrania Toccaty C-dur op. 7 Roberta Schumanna na antenie Programu 2 Polskiego Radia w ramach obchodów Międzynarodowego Dnia Muzyki.
0 komentarzy