Cisi buntownicy, po niemiecku „stille Rebellen”, to bohaterowie wystawy otwartej 25 marca w monachijskiej Kunsthalle i prezentującej około 130 dzieł polskich malarzy z lat 1890-1918. Są wśród nich historyczne obrazy Jana Matejki, alegorie Jacka Malczewskiego, portrety pędzla Olgi Boznańskiej i Władysława Ślewińskiego, oraz pejzaże Ferdynanda Ruszczyca. Po raz pierwszy można zobaczyć w Niemczech tak bogatą kolekcję dzieł sztuki polskiej z przełomu XIX i XX wieku. Polscy malarze wyrażali za pomocą obrazów swój bunt przeciwko zaborcom i tęsknotę za wolną, zjednoczoną ojczyzną. Niektórzy z nich działali na obczyźnie: w Berlinie, Monachium, Paryżu, Sankt Petersburgu i Wiedniu i czerpali inspirację z tamtejszych środowisk twórczych. Przesłanie tego wydarzenia artystycznego odnosi się też do wojny w Ukrainie, przeciw której buntują się współcześni artyści. Ekspozycję przygotowała Kunsthalle München we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza, oraz oddziałami Muzeum Narodowego w Warszawie, Krakowie i Poznaniu. 

Koncert pod tytułem „Stabat Mater” towarzyszący wystawie,jaki odbył się 1 czerwca w Herkulessaal (Sali Herkulesa) w Monachium, współorganizowało ze strony niemieckiej towarzystwo Arte- Musica-Poetica. Program doskonale współgrał z tematem ekspozycji, zawierał bowiem polskie utwory podejmujące temat wojny, śmierci i walki narodowo-wyzwoleńczej, oraz jeden utwór ukraińskiego kompozytora.Na scenie pojawili się artyści z Niemiec i krajów słowiańskich, towarzyszyli im Monachijscy Symfonicy (Münchner Symphoniker), a koncert poprowadził niemiecki dyrygent Hansjörg Albrecht. 

Gwiazdą pierwszej części wieczoru był pochodzący z Krakowa pianista Szymon Nehring. Na początek zagrał Elegię op.41 Nr 3 Mykoły Łysenko (1898-1976), przedstawiciela ukraińskiego modernizmu w muzyce. Tym krótkim, słowiańsko-impresjonistycznym utworem, pianista wprawił słuchaczy w refleksyjny nastrój, pogłębiony następnie przez koncert Nr 1 e-moll op. 11 Fryderyka Chopina. Premierowe wykonanie tego dzieła nastąpiło w przeddzień wybuchu Powstania Listopadowego 1830. Nehring, zwycięzca legendarnego konkursu pianistycznego imienia Artura Rubinsteina, grał momentami subtelnie, jak gdyby delikatnie muskając klawiaturę, to znów żarliwie i dramatycznie. Przyjemnie było patrzeć, jak dyrygent wsłuchuje się w grę pianisty i przechwytuje ostatni wygrany przez niego dźwięk, łącząc go płynnie z brzmieniem orkiestry. Hansjörg Albrecht, pełen temperamentu i charyzmy, ma doskonałe wyczucie muzyki słowiańskiej, którą nie wystarczy wygrać z partytury; trzeba jeszcze pojąć i pokazać jej „duszę”. Albrecht doskonale spełnia ten warunek: cały oddaje się muzyce, jednocześnie trzymając w ryzach orkiestrę i prowadząc ją nie tylko za pomocą rąk, lecz całym ciałem, czasem niemal tańcząc. 

Swoją intepretacją muzyki Chopina Szymon Nehring oczarował nawet muzyków orkiestry, którzy siedzieli zasłuchani, a na twarzach niektórych pojawiał się uśmiech. Potem dołączyli się dyskretnie do aplauzu publiczności. Na bis pianista wykonał jeden z Mazurków Karola Szymanowskiego z op. 50.

Szymon Nehring, fot. Tomasz Filiks / IAM

Po przerwie jako pierwsza zabrzmiala IV Symfonia op. 61 Mieczysława Weinberga (1919-1976), która miała swoją premierę w 1961 roku w Moskwie. Dorobek tego kompozytora wzbudza ostatnio coraz większe zainteresowanie, zwłaszcza po wystawieniu opery „Pasażerka” w 2020 w Grazu. Weinberg urodził się w Warszawie w rodzinie żydowskiej. Po wybuchu II wojny światowej uciekł najpierw do Mińska, gdzie ukończył studia kompozytorskie, później do Taszkentu, skąd dwa lata później wyjechał do Moskwy na zaproszenie Dymitra Szostakowicza i gdzie pozostał do końca życia. Szostakowicz został przyjacielem i mentorem Weinberga, pomógł mu wydostać się ze stalinowskiego więzienia i pozytywnie opiniował każde nowe dzieło młodszego kolegi. Utwory Weinberga są naznaczone wojną, w której kompozytor stracił rodziców i siostrę. Motywy słowiańskie przeplatają się w nich z żydowskimi, a dominuje technika dodekafoniczna .

IV Symfonia zawiera elementy charakterstyczne dla suity i koncertu. David Fanning, autor biografii Weinberga, porównuje jej pierwszą część – Allegro – do „Marszu ołowianych żołnierzyków”.  Ta część ma charakter militarny, słychać tam perkusję i pizzicato instrumentów smyczkowych,a partie dętych przypominają wojskowe fanfary. W części drugiej – Allegretto – zwraca uwagę solo koncertmistrza, który gra na wytłumionych strunach skrzypiec. W Adagio, Andantino klarnet podejmuje melodie żydowskie, jakby przejęte z muzyki klezmerskiej, choć przetworzone dodekafonicznie. Ta część kończy się niespodziewanie w skrajnie niskich rejestrach, jakby ktoś zdusił brzmienie orkiestry; jest to wyraźna aluzja do holokaustu. Motywem przewodnim ostatniej części symfonii – Vivace – jest rosyjska pieśń ludowa „Periepiełoczka”

Tomasz Konieczny, fot. Tomasz Filiks

Ukoronowaniem wieczoru było oratorium Karola Szymanowskiego „Stabat Mater” op. 53. Partie chóralne zaśpiewali European Festival Choir i wybrani członkowie Münchener Bachchor, którzy w zadowalającym stopniu opanowali polską wymowę tekstu Józefa Jankowskiego. Pochodząca z Chorwacji solistka Berlińskiej Opery Narodowej Evelin Novak delikatnym i miękkim, a jednocześnie przejmującym brzmieniem swojego sopranu, wprowadziła publiczność w atmosferę panującą na Golgocie. Jej niemiecka koleżanka, mezzosopranistka Christa Mayer pogłębiła to wrażenie. I tu wielki ukłon w jej stronę, bo wymawiała polskie słowa starannie, nie tracąc przy tym nic z muzykalności. Kiedy Tomasz Konieczny zaśpiewał „I któż widział tak cierpiącą…”, jego dramatyczny bas-baryton wypełnił całą salę, wprawiając publiczność w zachwyt. Mayer i Konieczny to śpiewacy wagnerowscy, od lat występujący w Bayreuth. Zastanawiałam się wcześniej, czy takie olbrzymie,mięsiste głosy pasują do tego oratorium, inspirowanego polską muzyką renesansową i ludową, góralską. Szymanowski zasadniczo nie lubił Wagnera i uważał jego twórczość za „triumf niemieckiego imperializmu”, ale bardzo cenił i wręcz kochał operę „Tristan i Izolda” . Monachijskie wykonanie „Stabat Mater” przywiodło mi na myśl jej trzeci akt, w którym umierający Tristan przywołuje wspomnienie matki. I nabrałam przekonania, że na takim ascetycznym tle wagnerowskie głosy znakomicie oddają ból po stracie dziecka i gotowość współcierpienia z Matką Chrystusa. Słuchacze myśleli wtedy z pewnością o ukraińskich i rosyjskich matkach, które tracą dzieci w tej bezsensownej wojnie. Hansjörg Albrecht, który w wywiadzie udzielonym mi parę lat temu wymienił Karola Szymanowskiego wśród swoich ulubionych kompozytorów, poprowadził również i ten utwór zwyczuciem i precyzją, umiejętnie rozkładając proporcje dynamiczne pomiędzy chór, orkiestrę i solistów. 

Polsko-niemiecko-ukraińska publiczność nagrodziła artystów gorącymi brawami. Wystawę „Stille Rebellen. Polnischer Symbolismus um 1900” można oglądać w Kunsthalle München do 7 sierpnia, ale ten koncert jest wart powtórzenia; może na którejś z polskich estrad?

fot. Tomasz Filiks/IAM

Dyrygent: Hansjörg Albrecht

Orkiestra: Münchner Symphoniker

Europeran Festival Chor & Münchener Bachchor

Soliści

Szymon Nehring – fortepian

Evelin Novak- sopran

Christa Mayer -alt

Tomasz Konieczny – bas-baryton

Jolanta Łada-Zielke

Kategorie: Relacje

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *