
Cykl transmitowanych na kanale Youtube Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina recitali reprezentantów naszego kraju, którzy wezmą udział w lipcowych eliminacjach do XVIII Konkursu Chopinowskiego jest fantastyczną okazją do podziwiania nie tylko możliwości pianistycznych młodych artystów – to przegląd osobowości, indywidualności, grających czasami to samo, ale absolutnie nie tak samo. To przedsmak październikowych wydarzeń, które będą miały miejsce w Sali Filharmonii Narodowej – różnorodność odsłon muzyki Chopina zwiększa prawdopodobieństwo, że każdy w końcu znajdzie swój ideał chopinowskiego brzmienia. Co pięć lat (ostatnio niestety ten interwał został zaburzony przez fatalne okoliczności) otrzymujemy potężną dawkę Chopina, w naturalny sposób także ewoluujemy – my, słuchacze, ale też i tendencje wykonawcze nieco dryfują w różnych kierunkach na przestrzeni . W każdym razie słuchając kolejnej już edycji Konkursu słuchacz jest w stanie zdefiniować swoje oczekiwania, określić, jaka interpretacja jest mu najbliższa.

Każdy z pianistów prezentujących się podczas krótkich recitali w Żelazowej Woli to muzyk wybitnie uzdolniony, mniej lub bardziej ukształtowany osobowościowo, ale z pewnością interpretujący Chopina na swój jedyny i niepowtarzalny sposób. I słuchając – zawsze z dużym zainteresowaniem – sobotnich koncertów nie przypuszczałam, że moja percepcja zostanie znienacka zaatakowana moim prywatnym ideałem Chopina – oczekiwanie tegoż ideału zostawiałam sobie na październik. Być może to zdanie jest nieco na wyrost – ale prawem słuchacza jest zachwycenie się, i podzielenie się owym zachwytem z innymi. Co było piękne (poza tym, że wszystko)? Nasuwa mi się tu jedno słowo, w którym można zamknąć wszystkie elementy wykonania Jakuba Kuszlika: pokora. Czyli postawienie jako głównego punktu odniesienia tekstu nutowego, granie przede wszystkim CHOPINA, a nie SIEBIE. Jest to absolutnie warunkiem sine qua non wykonania, eksponującego osobowość wykonawcy: zrealizowanie tego paradoksu przyjęcia porządku, stawiającego kompozytora na bezdyskusyjnym piedestale, a tym samym – w efekcie – wywyższenie swojej sztuki pianistycznej. Czyli – przyjmując bardziej przyziemną terminologię: tam gdzie napisane piano – Kuszlik grał piano piękne, różnorodne barwowo; tam gdzie w Nokturnie E-dur op. 62 nr 2 faktura wymaga transparentnej pedalizacji – pedalizacja była należnie transparentna, eksponując zawiłości chopinowskiej faktury. W Fantazji f-moll op. 49 i Polonezie fis-moll op. 44 zrealizowane zostały wszelkie aspekty kształtowania wielkiej formy, czyli określona hierarchia punktów kulminacyjnych, stwarzająca możliwość zbudowania struktury monumentalnej i zarazem czytelnej. Bezsprzecznie jednym z największych morderców stylu chopinowskiego jest gra ubarwiająca, odnajdująca znacznie ciekawsze elementy, niż te zapisane w nutach (w zasadzie tyczy się to każdej estetyki muzycznej), doszukująca się nietrafionych analogii brzmieniowych, nadmiernie „koloryzująca” to, co wystarczająco kolorowe. Kuszlik pokazał mistrzostwo, skrywające się za skromnością, uniknął zbędnych, nadmiernie teatralnych gestów (w dźwięku i w ruchu) stawiając na szlachetną prostotę. Jego Chopin był szczery, osobisty, intensywny emocjonalnie i do bólu logiczny – właśnie taki, jakiego kocham słuchać. Czekam więc z niecierpliwością na lipiec i na październik, mocno trzymając kciuki za Jakuba Kuszlika.
0 komentarzy